Pedagog

Perfekcyjnie ukryta depresja – brak współczucia dla siebie

Perfekcyjnie ukryta depresja – brak współczucia dla siebie

by Lidia Chmielewska -
Number of replies: 0

Masz energię, nikt nie zauważa u ciebie apatii ani senności... Brak klinicznych objawów nie oznacza niestety, że temat depresji cię nie dotyczy. Być może cierpisz na jej ukrytą postać. Na czym polega idealnie ukryta depresja? Jak ją rozpoznać?

Depresja to plaga współczesnego świata. Cierpią na nią miliony ludzi. To poważna choroba, która, nieleczona, może prowadzić nawet do śmierci. Badania nad depresją prowadzone są od bardzo dawna przez specjalistów niemal każdego kraju. Moglibyśmy zatem sądzić, że wiemy o niej już prawie wszystko. No właśnie – prawie… Okazuje się bowiem, że wypracowane kryteria dotyczące depresji nie są na tyle kompletne, by dało się wychwycić każde oblicze tej choroby. W nowym świetle stawia problem Margaret Robinson Rutherford. Teza amerykańskiej psychoterapeutki wydaje się przeczyć przynajmniej jednej zasadniczej kwestii – że depresję zawsze widać!

Utajona depresja, czyli depresja ukryta za uśmiechem

Młody człowiek w całkiem dobrej kondycji fizycznej i psychicznej nagle odbiera sobie życie. Być może zdarzyło ci się usłyszeć podobną historię... Bliscy, znajomi, sąsiedzi mówią, że nie mają pojęcia, co mogło skłonić go do takiej decyzji, nic nie wskazywało na jakiekolwiek problemy. Pogodny, uśmiechnięty, doskonale radził sobie w pracy, miał partnerkę, psa. A jednak odebrał sobie życie.

Podobna historia oraz kilka innych skłoniło Rutherford do przyjrzenia się pewnemu zjawisku. „Zaczęłam podważać tradycyjne kryteria zaburzeń depresyjnych i jeszcze niezupełnie świadomie formułować koncepcję perfekcyjnie ukrytej depresji, czyli PHD (Perfectly Hidden Depression)”, pisze w swojej książce „Perfekcyjni do bólu”. „Z pewnością nie jestem pierwszą osobą, która zauważyła, że depresja nie zawsze przejawia się tak samo. (…) Sydney Blatt jako jeden z pierwszych zajmował się badaniami nad perfekcjonizmem i jego związkami z samobójstwem i depresją. Jego zdaniem pewne typy depresji powinno się rozpoznawać na podstawie osobistych doświadczeń, a nie oficjalnych kryteriów. Pojęcie perfekcyjnie ukrytej depresji odzwierciedla tę samą myśl: oficjalne kryteria nie muszą być dokładnie spełnione, aby można było mówić o występowaniu depresji”– tłumaczy psychoterapeutka.

Utajona depresja czy „normalna”?

Rutherford przypomina, że według tradycyjnych standardów rozpoznanie depresji klinicznej wymaga spełnienia przynajmniej jednego z dwóch podstawowych kryteriów, którymi są wyraźnie depresyjny nastrój przez większość lub wszystkie z kilkunastu kolejnych dni oraz tzw. anhedonia, czyli brak przyjemności płynącej z tego, co dawniej było jej źródłem. Ponadto muszą występować co najmniej cztery z poniższych kryteriów dodatkowych:

  • rozkojarzenie lub niezdecydowanie;
  • ogólne spowolnienie aktywności umysłowej i fizycznej; trudności w wyznaczaniu celów;
  • zaburzenia snu i brak łaknienia;
  • poczucie bezsilności lub beznadziejności;
  • wyrażanie niskiej samooceny i niskiego poczucia własnej wartości;
  • zmęczenie, pobudzenie lub rozdrażnienie;
  • myśli o wyrządzeniu sobie krzywdy.

Jeżeli nie pasujesz do tego modelu, raczej uznasz, że problem cię nie dotyczy. Otóż, niekoniecznie. Wielu ludzi identyfikujących się na późniejszym etapie z perfekcyjnie ukrytą depresją na początku swojej drogi szukało w Internecie informacji o chorobie. Czuli oni bowiem intuicyjnie, że coś jest nie w porządku, ale nie wiedzieli co. Jednak znalezione dane wywoływały jeszcze większy niepokój i dezorientację. Zupełnie nie odnajdywali się w tym, co przeczytali – byli przecież aktywni, zachowywali jasność umysłu czy na przykład byli w stanie cieszyć się osiągnięciami i sukcesami swoich dzieci. A ponieważ nie odnajdywali się w kolejnych podpunktach, dochodzili do wniosku, że nie mają depresji. Jeszcze bardziej wstydzili się swoich wcześniejszych przypuszczeń. Niektórzy szukali jeszcze dodatkowo pomocy u specjalisty. I znowu nic. „Jeżeli nie spełniasz tych kryteriów, to najprawdopodobniej trafisz w diagnostyczną lukę. Znasz stare powiedzenie: »Jeśli coś wygląda jak kaczka, pływa jak kaczka i kwacze jak kaczka, to prawdopodobnie jest kaczką«. Kiedy pójdziesz do lekarza lub psychoterapeuty, raczej nie rozpoznają, co ci dolega. Nie wyglądasz i nie mówisz jak osoba w depresji. Nie spełniasz kryteriów. Usłyszysz raczej: »Zwolnij tempo«, »Nie wydaje się, abyś miał depresję«, »To zaburzenia lękowe. Weź tę pigułkę, żeby lepiej spać«” – zauważa Rutherford i dodaje, że problemem jest w tym przypadku konieczność spełniania kryteriów klinicznych.

Ukryta depresja – objawy

Tymczasem utajona depresja nie jest stricte diagnozą, bo nie jest zaburzeniem psychicznym. To raczej pojęcie, które psychoterapeutka stworzyła do opisu zespołu zachowań maskujących prawdziwą depresję. Dlatego nie znajdziemy tego terminu w podręcznikach z zakresu psychiatrii czy psychologii. Jednak nie oznacza to absolutnie, że nic nam nie dolega, że nie powinniśmy przyjrzeć się sobie dogłębniej.

Przeciwnie, powinniśmy to zrobić, gdy:

  • cechuje nas dążenie do perfekcji i nieustannie towarzyszy nam krytyczny, zawstydzający głos wewnętrzny;
  • wykazujemy nadmierne, nieproporcjonalne poczucie odpowiedzialności;
  • nie potrafimy nawiązać łączności z bolesnymi emocjami – przemilczamy je i świadomie odrzucamy;
  • zamartwiamy się, czując potrzebę samokontroli i kontrolowania otoczenia;
  • intensywnie skupiamy się na zadaniach, a poczucie własnej wartości czerpiemy z ich realizacji;
  • troszczymy się o innych, ale nie dopuszczamy ich do swojego wewnętrznego świata;
  • lekceważymy swoje zranienia i odczuwany smutek, nie okazujemy sobie współczucia;
  • cierpimy na współistniejące zaburzenia psychiczne, takie jak zaburzenia odżywiania, lęki, zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne lub uzależnienia;
  • jesteśmy głęboko przekonani, że podstawą dobrego samopoczucia jest dostrzeganie jasnych stron rzeczywistości;
  • odnosimy sukcesy zawodowe, ale mamy trudności z emocjonalną bliskością w relacjach.

Czy powyższy opis pasuje do ciebie? – proponuje nam zastanowić się Rutherford. „Jeżeli identyfikujesz się z większością lub ze wszystkimi wymienionymi cechami, to prawdopodobnie czujesz teraz ulgę, że istnieje nazwa określająca to, co jest sekretną prawdą o tobie. Ten ucisk w żołądku jest prawdziwy. Nie da się wszystkiego wyjaśnić nadmiarem zajęć”. I – na co zwraca uwagę autorka – niektóre z tych zachowań i przekonań w umiarkowanym nasileniu są zdrowe. W nadmiarze mogą prowadzić jednak właśnie do przypadłości jaką jest perfekcyjnie ukryta depresja, czyli depresja ukryta za uśmiechem.

Toksyczny trójkąt to miejsce, gdzie spotykają się: objadanie się i rygorystyczna dieta, nadużywanie alkoholu oraz samokrytyka i rozpacz. (Fot. iStock)
Utajona depresja – problem niewyimaginowany

Możesz cierpieć na depresję nawet wtedy gdy nic i nikt na to nie wskazuje… Ludzie w depresji są smutni. Ludzie w depresji nie mają energii. Inni zauważają u nich apatię, rozdrażnienie lub nadmierną senność. Ty nie jesteś smutny, masz energię, nikt nie zauważa u ciebie apatii ani senności. Ale już wiesz, że nie oznacza to, że nie cierpisz na depresję, tę ukrytą.

„Patrząc na pacjenta, który wychodzi z depresji klinicznej, odnoszę wrażenie, że poznaję nową osobę – nie tę, która przyszła na pierwszą wizytę”– opowiada psychoterapeutka. „Ma błysk w oczach, śmieje się z własnych dowcipów. Dostrzega w gabinecie przedmioty, których dotąd nie widział, pochłonięty wewnętrznym chaosem. Przypomina to wyjście z ciemnej jaskini i przyzwyczajanie się do światła. Kiedy jednak doświadczasz perfekcyjnie ukrytej depresji, twoje zmagania i cierpienie mogą dla najbliższych pozostać niezauważalne. Życie z PHD bywa bardzo samotną wędrówką. Ponieważ jesteś specjalistą od ukrywania się, przypuszczalnie nikt nie zapyta: Czy coś ci dolega? Wydajesz się nieswój. Chyba, że zechcesz to usłyszeć i wreszcie zdecydujesz się porozmawiać o tym, kim jesteś naprawdę” – zachęca Rutherford. Przekonuje także, że dopiero wtedy gdy zaczniemy rozpoznawać nasz ból i postanowimy go uleczyć, możemy liczyć na ustąpienie perfekcyjnie ukrytej depresji. Stanie się to, kiedy podejmiemy trud wyrażania nieuładzonych i bolesnych emocji lub gdy pozwolimy wreszcie komuś zajrzeć do naszego wewnętrznego świata. Wtedy zacznie dokonywać się zmiana.

„Gdy widzę osobę, która wyzbywa się perfekcyjnie ukrytej depresji, również wydaje mi się, że poznaję kogoś nowego, ale wygląda to zupełnie inaczej niż w przypadku depresji klinicznej. Słyszę o długo tłumionych uczuciach, które teraz są ujawniane. Widzę łzy ukojenia. Słyszę o gniewie, który wreszcie stał się prawomocny. Cudowna zmiana dokonująca się na moich oczach następuje dzięki uzyskaniu swobody ekspresji i pogłębieniu współczucia dla siebie” – wyjaśnia różnicę psychoterapeutka.

Depresja ukryta za uśmiechem i droga do siebie

Czyli jaki byłby pierwszy krok na drodze zdrowienia? Margaret Robinson Rutherford poleca, by – niezależnie od kontaktu z psychiatrą czy psychologiem – zacząć od przyjrzenia się swoim strategiom przetrwania. Jak to zrobić?

Oto ćwiczenie, do którego zaprasza w książce „Perfekcyjni do bólu”: „Schroń się w zaciszu i odetchnij głęboko. Wróć myślami do okresu dzieciństwa. W swoim dzienniku spróbuj przedstawić się w roli, jaką odgrywałeś w rodzinie, tak jak się odgrywa role w spektaklu. Jeżeli jest to za trudne, pomyśl o ulubionych serialach czy książkach i zadaj sobie pytania: Jakie role odgrywają poszczególne postacie? Jakie funkcje spełniają w różnych relacjach? Potem wróć do własnego dzieciństwa. Czy byłeś rozrabiaką, czy może negocjatorem? Czy miałeś opinię spryciarza, czy może asekuranta? Na czym polegała twoja rola? Do czego służyła tobie i innym? Czy pomagała uniknąć kłopotów? Czy pozwalała odciąć się od chaosu otoczenia? Opisz swoją rolę z okresu dzieciństwa. Następnie zastanów się: Czy nadal odgrywam tę rolę? Co może się stać, gdy zmienię rolę albo zupełnie przestanę grać? Rola stała się twoją strategią przetrwania. Gdy uzyskasz szersze spojrzenie na swoją przeszłość, możesz uzupełnić dotychczasowe spostrzeżenia. Jeżeli masz z tym trudności, zapytaj członków rodziny, jak cię pamiętają”.

Warto także skorzystać z kolejnej ważnej wskazówki Rutherford. Otóż, jeżeli chcemy się czegoś pozbyć, najpierw powinniśmy zrozumieć, jaką to „coś” ma dla nas wartość. Czy odrzucenie lub zmiana będzie dla nas zbyt wielką stratą? A może zrównoważą to korzyści? W tej refleksji autorka poleca, by przypomnieć sobie dziesięć przejawów, które daje perfekcyjnie ukryta depresja. Następnie uporządkować je w skali od 1 do 10 (gdzie 10 będzie oznaczało cechę, którą najtrudniej nam zmienić lub na której najbardziej polegamy, a 1 – taką, która najmniej stanowi o tym, kim jesteśmy teraz). Zapiszmy je w tej kolejności w swoim dzienniku. Teraz spróbujmy „odnotować,́ w jaki sposób nas chronią i czego obawiamy się w przypadku, gdy zmienimy je w znaczący sposób. Zastanówmy się również, dlaczego do niektórych cech przywiązujemy wielką wagę, innym zaś przypisujemy tylko umiarkowane znaczenie. To będzie kopalnia wiedzy o sobie samym i gigantyczny krok w stronę wyjścia ze stanu jakim jest perfekcyjnie ukryta depresja.

„W klasycznej depresji najważniejszym celem leczenia jest przywrócenie łączności ze światem zewnętrznym – ponowne zaangażowanie się w sprawy rodziny i znajomych. (…) W perfekcyjnie ukrytej depresji ogólnym celem leczenia jest nawiązanie kontaktu ze światem wewnętrznym – światem sztywnych przekonań i ukrytych emocji” – czytamy we wspomnianej książce.

Źródło:
https://zwierciadlo.pl/