·
Szanowni Słuchacze zachęcam do zapoznania się z treścią. Dotyczy bardzo trudne, toksyczne relacji międzyludzkiej. Pozdrawiam Lidia Chmielewska
Współuzależnienie - Uwikłanie
Współuzależnienie moi Kochani nie odnosi się tylko do rodzin osób uzależnionych
od alkoholu, narkotyków, leków, przemocy czy czegokolwiek innego. Nie odnosi
się jedynie do rodzin patologicznych czy z tak zwanymi problemami.
Współuzależnionym jest każdy, kto próbuje kontrolować życie drugiego człowieka.
Każdy, kto nadmiernie się interesuje, martwi, narzuca własne decyzje i
rozwiązania, krytykuje. Współuzależnionym jest również ten, kto przyjmuje rolę
ofiary, zaniża własną wartość, skazuje się na cierpienie, poniżenie, zgadza się
na bycie kontrolowanym i ograniczanym. Współuzależnionym jest każdy, kto
odbiera sobie bądź innym wolność.
Jak sobie pomóc? Skupić się na sobie, na własnym życiu. Oderwać się od życia i
problemów innych ludzi. To nie znaczy, że mamy przestać ich kochać czy spędzać
razem czas. To jedynie oznacza zrozumienie, że każdy wybiera własną ścieżkę.
Każdy sam wybiera, jak ta ścieżka wygląda, czy idzie po ostrych kaleczących
kamieniach, czy po miękkiej soczystej trawie. Nie przeżyjemy życia za kogoś.
Nie jesteśmy też w stanie zmienić kogoś, jego postrzegania i postępowania bez
jego zgody. Co więcej, nasze próby kontrolowania cudzego życia, nie ważne czy
pod maską nadmiernej troskliwości, pozornej słabości i potrzeby pomocy, dla
uspokojenia własnej zazdrości czy z potrzeby dominacji, spowodują jedynie coraz
większy bunt osoby kontrolowanej, co obróci się przeciwko nam. Nawet jeśli
doradzamy z troski, bo bardzo chcemy, żeby tej drugiej osobie było lepiej, to i
tak, jeśli robimy to nieproszeni to obróci się to przeciwko nam. Nie wynika to
z niewdzięczności czy złośliwości drugiej osoby. Tak po prostu płyną energie w
relacjach międzyludzkich. Takie nasze działania jedynie jeszcze bardziej nas
pogrążają i odciągają od własnego życia. Tracimy w ten sposób kontakt z własnym
życiem i odbieramy sobie możliwość bycia szczęśliwym. Pozwólmy innym
doświadczać, szanując ich wybory i dając sobie przyzwolenie na świadome
kreowanie własnego życia, na szczęście, miłość, radość i wewnętrzną WOLNOŚĆ.
Bądźmy oparciem dla innych, ale pomagajmy i doradzajmy wtedy, kiedy ktoś nas o
to poprosi, bo wtedy jest prawidłowy przepływ energii między ludźmi, wzajemny
szacunek i prawdziwe wsparcie. Odnajdźmy w sobie Miłość, Zaufanie i Pokorę,
ponieważ nie znamy boskiego planu względem drugiej osoby.
Współuzależnieni są opiekunami i wybawicielami. Najpierw wybawiają innych,
potem ich prześladują, a na koniec stają się ich ofiarami. To najczęstsza
postawa, jaką przyjmują współuzależnieni. Co więcej, to chyba najczęstsza
postawa w relacjach międzyludzkich. Najpierw jesteśmy wybawicielami,
naprawiaczami - zajmujemy się innymi, pomagamy, krzątamy się, usługujemy,
rozwiązujemy problemy, odgadujemy potrzeby, wybawiamy od obowiązków i
odpowiedzialności, jesteśmy dobrymi ciotkami i wujkami dla całego świata. Potem
wściekamy się na nich za coś, co sami zrobiliśmy, zapoczątkowaliśmy. Po to
wszystko, by na koniec czuć się wykorzystywani i móc użalać się nad sobą.
Wybawiamy innych, kiedy tylko zaczynamy się nimi opiekować i nadmiernie się o
nich troszczyć (nie dotyczy to sytuacji, kiedy jesteśmy wyraźnie poproszeni o
konkretną pomoc lub też nasze wsparcie jest potrzebne, a my chcemy go
udzielić). Wybawiamy wtedy, kiedy przejmujemy odpowiedzialność za drugiego
człowieka - za jego myśli, zachowanie, decyzje, działania i generalnie za jego
los. Możemy czuć wtedy potrzebę zrobienia czegoś, litość, niepokój,
zakłopotanie cudzymi dylematami, lęk, niechęć zrobienia czegoś, złość, że
zostaliśmy postawieni w takiej sytuacji, wyrzuty sumienia, poczucie winy.
Możemy się czuć bardziej kompetentni do zrobienia czegoś niż ten, któremu
pomagamy. W naszym odczuciu może i dbamy o dobro drugiego człowieka, pomagamy
mu, ułatwiamy życie, ale podświadomie też dajemy mu sygnał, że uważamy go za
nieudacznika, który bez nas sobie nie poradzi. Dlatego też, jak już wybawimy
taką ofiarę niedoli, to automatycznie dochodzą do głosu nasze oczekiwania i
roszczenia względem tej osoby i jej wdzięczności. A tu niespodzianka -
wybawiony nie okazuje nam wdzięczności, nie docenia naszego poświęcenia, nie
słucha naszych chętnie udzielanych rad, jednym słowem nie zachowuje się tak,
jak "powinien". Dodatkowo jesteśmy wewnętrznie poirytowani, że się
tak staraliśmy, zaniedbywaliśmy nasze sprawy, czasem działaliśmy wbrew sobie,
żeby tylko temu drugiemu było "lepiej". I tym oto sposobem zamieniamy
naszą aureolkę na różki, pokazując jawnie naszą złość lub ukrywając ją i
jedynie co jakiś czas wybuchając. Wybawiona przez nas osoba błyskawicznie
spostrzega naszą zmianę nastroju, co jest dla jej podświadomości sygnałem
startowym, by w odwecie za wcześniejsze postawienie wybawionego w roli
życiowego nieudacznika, przyjąć postawę prześladowcy. Ludzie nie lubią, jak
wytyka się im ich nieudolność, a dodając do tego wybuch złości sprezentujemy
wybawionemu krzywdę i obrazę. W ten sposób trafiamy do ostatniego kąta tego
trójkąta - miejsca ofiary. Jest to nieuchronny rezultat wybawienia. Ogarnia nas
uczucie bezradności, smutku, wstydu, zranienia, upokorzenia. Czujemy się
wykorzystani, niedocenieni i użalamy się nad sobą - "Dlaczego zawsze mnie
to spotyka? Ja tylko chciałam pomóc." Czyż nie jest to schemat relacji
międzyludzkich spotykany bardzo często w związkach, rodzinach, a szczególnie w
układzie rodzic - dziecko?
Bez względu na to czy współuzależnieni wydają się być słabi i bezradni czy też
sprawiają wrażenie silnych i pewnych siebie, większość z nich jest po prostu
zalęknionymi, nieodpornymi na przeciwności dziećmi, które rozpaczliwie pragną
miłości i opieki. To wewnętrzne dziecko jest przekonane, że nikt nie potrafi go
pokochać i że nigdy nie uda mu się znaleźć pociechy, której tak szuka. Jest
zrozpaczone, że nie może na nikim polegać, że jest opuszczone, bezradne, słabe.
Szuka siły i opieki u innych, stając się od nich uzależnionym.
Strach przed byciem sobą i życiem autentycznie, prowadzącym do uzależnienia się
od życia życiem innych ludzi i od bycia z nimi może wynikać z różnych
czynników. Może otrzymaliśmy za mało miłości i wsparcia od bliskich nam osób w
dzieciństwie. Może nasze uczucia były tłumione, źle odbierane. Może byliśmy
świadkami fałszu i niekonsekwencji, ale wmawiano nam, że wszystko jest w
porządku, więc przestaliśmy wierzyć sobie i własnym odczuciom.
Oto kilka rad, które mogą pomóc w uniezależnieniu się:
1. Załatw najlepiej, jak potrafisz niezałatwione sprawy z dzieciństwa. Smuć się
i rozpaczaj, jeśli to ułatwi Ci uporanie się z przeszłością. Postaraj się
spojrzeć na te sprawy z dystansu. Zastanów się w jaki sposób te wydarzenia z
dzieciństwa wpływają na to, co robisz teraz.
2. Dbaj o zalęknione, spragnione miłości i opieki bezbronne dziecko, które
kryje się w głębi Ciebie. Być może nie zniknie ono nigdy, nawet jak staniesz
się samowystarczalny. Może ono ujawnić się w chwili stresu, kiedy najmniej się
będziesz spodziewał. Nie wściekaj się na wewnętrzne dziecko, że domaga się
uwagi. Pozwól mu płakać, jeśli czuje taką potrzebę, wysłuchaj go, zastanów się
czego mu brakuje.
3.Przestań szukać szczęścia w innych. Źródło swojego szczęścia możesz znaleźć tylko
w sobie. Naucz się skupiać na sobie. Nie potrzebna Ci jest akceptacja i uznanie
innych. Potrzebna jest Ci tylko akceptacja i uznanie samego siebie. W każdym z
nas kryje się takie samo źródło szczęścia i każdy ma takie same możliwości
wyboru. Odszukaj swoje wewnętrzne pokłady spokoju, dobrego samopoczucia,
godności, by z nich czerpać. Zbuduj podstawy własnego bezpieczeństwa
uczuciowego i odszukaj własne źródła szczęścia.
4. Być może inni nie interesują się nami, ale to my możemy zainteresować się
samym sobą. Naucz się polegać na sobie. Możesz sobie zaufać. Przyrzeknij sobie,
że zawsze będziesz pamiętał o sobie, swoich potrzebach, uczuciach, o swoim
życiu. Możesz rozwiązać swoje problemy lub stawić im czoła, bo wszystko, co do
tego potrzebujesz masz w sobie. To Ty możesz zmienić swoje życie, jeśli tego
chcesz.
5. Zaufaj Bogu i jego prowadzeniu. Temu, że każdy ma prawo być szczęśliwy i ma
ku temu pełne boskie wsparcie, a to, co nas spotyka służy głębszemu poznaniu
samych siebie i wewnętrznemu rozwojowi. Nie znaczy to jednak, że mamy całe
życie biernie tkwić w trudnych dla nas sytuacjach i je w kółko doświadczać.
Życie samo podsuwa nam rozwiązania, wystarczy uwierzyć i spróbować.
6. Zacznij troszczyć się o siebie, swoją wolność i niezależność. Weź odpowiedzialność
za siebie i swoje życie. Zacznij żyć tu i teraz własnym życiem