Podróż – doświadczenie iście literackie!
Poszukujemy. Ale czego? Zmierzamy. Ale dokąd? I właściwie w jakim celu? George R.R. Martin, twórca Pieśni lodu i ognia, powiedział kiedyś, że „ten, kto czyta książki, przeżywa tysiąc żyć zanim umrze. Ten, kto nie czyta, żyje tylko raz”. Cóż, autorowi, który specjalizuje się w uśmiercaniu swoich literackich bohaterów, z pewnością powinno się zaufać – kultowy twórca z pewnością zna się na rzeczy. I tak naprawdę trafia w sedno. Bo literackie podróże potrafią przynosić niezwykle intensywne życiowe doświadczenia. Słowo klucz? Podróże.
Mistyczne początki
Na początku było słowo... w Biblii, Księdze Ksiąg, niejednokrotnie odwoływano się do motywu wędrówki, pielgrzymki, którą znamy choćby z wyjścia Izraelitów z niewoli egipskiej. Pielgrzymem był też sam Jezus, pierwszy misjonarz, który wspólnie z dwunastoma apostołami nieustannie przemierzał szlaki od Nazaretu aż do Kafarnaum. Nie sposób też nie wspomnieć o Żydzie Wiecznym Tułaczu, czyli legendarnej postaci Żyda, który miał rzekomo znieważyć Chrystusa przemierzającego swoją drogę krzyżową. Za haniebne zachowanie mężczyzna został ukarany prawdziwym przekleństwem – niekończącą się, wieczną tułaczką, a właściwie wygnaniem po świecie. Idźmy – szukajmy – dalej. Jeden z najbardziej spopularyzowanych archetypów podróżnika – wędrowca, który tuła się po świecie, aby powrócić do swojej ojczyzny – został stworzony przez Homera. Wszak głównym tematem greckiego eposu jest motyw wędrówki króla Itaki do rodzinnego królestwa. W drodze powrotnej z wojny trojańskiej wraz z towarzyszami przebywał m.in. na dworze Eola, władcy wiatru, walczył z cyklopem-ludożercą Polifemem, był też kuszony przez nimfę Kalipso, która oferowała mu nieśmiertelność... Błądził i szukał. Tęsknił i zabijał. Zmieniał się, lecz cel wędrówki pozostał niezmienny – Itaka. Czyli dom.
Droga wytyczana przez wieki
Echo historii o podróżach, wielkich wyprawach do krajów znanych i nieznanych, prawdziwych i prawdziwie fantastycznych, niosło się przez wieki. Magia opowieści zaklętych w Księdze tysiąca i jednej nocy uwidacznia się choćby w „Podróżach Sindbada Żeglarza”. W literackim cyklu o perskim żeglarzu możemy dostrzec, w jak czarowny sposób fikcja łączy się z prawdą. Baśnie z kronikarskim zapisem. Materiał, z którego utkane jest to dzieło, to z jednej strony prawdziwe doświadczenia żeglarzy pływających po Oceanie Indyjskim, z drugiej zaś podania mitologiczne i fragmenty inspirowane starożytnymi dziełami poetyckimi. Podobnie jak Odys, tak i Sindbad musiał mierzyć się z olbrzymem-ludożercą, penetrować Diamentowe i Małpie Góry, wyzwolić się z okowów szaleństwa, gdy walczył z królem-ghulem... Zew przygody, chęć doświadczenia ekstremalnych przeżyć, powodowała życiem żeglarza z Bagdadu, który swoje kupieckie podróże na początku traktował jako konieczność, sposób na życie, a następnie prawdziwą pasję, bez której... nie mógłby żyć.
Jako rzekło się na początku, podróż to doświadczenie iście literackie. Być może zwłaszcza wtedy, gdy odnosi się ona do podróży, której celem jest wędrówka w zaświaty. Tak jak zapisano to w Boskiej komedii Dantego. Alighieri, przedstawiając niezwykle sugestywną wizję Piekła, Czyśćca i Raju, ukazuje tym samym nie tylko nieśmiertelną miłość do ukochanej Beatrycze, ale też duchową podróż człowieka – śmiertelnego grzesznika – który ma szansę na odkupienie win, nawrócenie. Podróż jest zatem metaforyczna, filozoficzna. Piękna, fascynująca i przerażająca zarazem. Choć nie zawsze tak być musi.
Voltaire, wybitny twórca oświeceniowy, nie uciekał od tematów ważnych, a jednak ubranych w formie (pozornie) lekkiej, ironicznej, satyrycznej. Taki jest właśnie Kandyd, który bywa określany „opowieścią drogi”, a który odnosi się do wędrówki tytułowego bohatera wypędzonego z rodzinnej Westfalii. Stało się tak za sprawą niewinnego romansu z córką barona, Kunegundą. Z jednej strony krytyka nadmiernego optymizmu, z drugiej przestroga przed pesymizmem. Krytyka społeczeństwa oświeconego, parodia gatunków – romansów, powieści przygodowych, ale równocześnie... wyraz upodobania innymi dziełami literatury, w których podróż miała niebagatelne znaczenie. Choćby Podróżami Guliwera Jonathana Swifta, w której to tytułowy bohater wyprawił się do Krainy Liliputów, stawił czoło gigantowi, trafił na latającą wyspę Laputy – królestwo muzyków i matematyków – czy do kraju Houyhnhnmów, krainy rządzonej przez nad wyraz inteligentne konie i gdzie ludzie to tylko dzikie, nieokrzesane, trudne w hodowli zwierzęta. I znów – fantastyczne, nomen omen, pomysły, eksploracja dzikich krain posłużyła zaś do tego, aby zastanowić się choćby nad sposobem działania społeczeństw.
Ale podróż nieprzerwanie wiąże się z emocjami. Ze zmysłowym odbieraniem świata. Wiedzieli o tym romantycy, do których „czucie i wiara silniej mówią niż mędrca szkiełko i oko”. Takimi uczuciami dzielił się Mickiewicz w swoich Sonetach krymskich, w których zapisał niezwykły obraz podróży do dalekich, orientalnych krain, cechujących się dziką zmysłowością. Mickiewicz był zarówno wygnańcem, jak i pielgrzymem, który tęsknił za ojczyzną, ale równocześnie smakował piękno Orientu, co widać choćby w „Mogiłach haremu”, „Balszaazarze z Bakczysaraju”, a słychać w niedawnej muzycznej interpretacji Andrzeja Stasiuka i ukraińskiej grupy rockowej Haydamaky. Swoje podróże zapisywali również inni wielcy. Słowacki w Podróży do Ziemi Świętej z Neapolu, a Goethe w Podróży do Włoch. Nieprawdopodobne podróże są czasem wyrazem tęsknoty, innym razem mogą być zaś efektem... zakładu.
W osiemdziesiąt dni dookoła świata Juliusza Verne'a, mistrza i klasyka powieści przygodowych, zaczyna się przecież od zakładu podjętego przez mister Fogga, dżentelmena z Londynu, który postanawia odbyć podróż dookoła świata w zaledwie osiemdziesiąt dni. Pociągami, statkami parowymi, na słoniu, wielbłądzie... poznając obce kultury i obyczaje, doświadczając strachu, trwogi, ale i zachwytu nad pięknem obcych, nieznanych krain. Podróże wyzwalają nieprawdopodobne emocje. Warto powiedzieć też, że również Verne wyprawiał się tam, gdzie wzrok nie sięga. Odwiedził piętnaście europejskich krajów, na statku SS „Great Eastern” odbył podróż przez Ocean do USA i Kanady. Swoją wiedzę i wrażenia przekuwał następnie na materię literacką. Inspirował do tego, aby wykraczać poza granice – nie tylko ustanowione przez państwa, ale również nasz rozum. Nie bez powodu jest zaliczany do prekursorów fantastyki naukowej, wszak stworzył on również Wyprawę do wnętrza Ziemi, Tajemniczą wyspę czy 20 000 mil podmorskiej żeglugi. Inna mistrzyni prozy gatunkowej, tyle że kryminalnej, czyli Agatha Christie, również przemierzała kulturowe szlaki w odległych zakątkach globu. Badała przeszłość – i to całkiem dosłownie, bo w trakcie wypraw na wykopaliska na Bliskim Wschodzie towarzyszyła swojemu mężowi, Maxowi Mallowanowi, który z zawodu, pasji i wykształcenia zajmował się archeologią. Fascynacja odkrywaniem tego, co było, i zachwyt nad malowniczym Orientem odbił się również w jej twórczości, by wspomnieć tutaj o Śmierci na Nilu, Morderstwie w Mezopotamii, nie zapominając, rzecz jasna, o Morderstwie w Orient Expressie, choć akurat tę ostatnią, bodaj najsłynniejszą powieść w swoim dorobku, królowa kryminału spisywała, przebywając w hotelu w Stambule. Wspomnienia z wypraw utrwalać można bowiem w bardzo różnych miejscach.
Jednak rejestrowanie odległych niezbadanych miejsc, opisywanie doznań płynących z ekspedycji stanowi tylko jeden – ten najbardziej realny – wymiar powieści. Prawda przejawia się też w metaforach. Bo przecież Mały Książę, literacki bohater wyczarowany przez Antoine’a de Saint-Exupéry’ego, poprzez swoją międzyplanetarną wędrówkę poznaje, czym jest miłość, przyjaźn, śmierć, samotność. Uczy się definiować, nazywać pojęcia, uczucia. Po trosze romantyczna, po trosze baśniowa, niepozbawiona tragicznego rysu wizja, którą nazywamy powiastką filozoficzną, jest dowodem na to, że poprzez podróże dorastamy.Literackie mapy
Poszukujemy szczęścia, motywacji, miłości. Ocalenia i domu. Przemierzamy dalekie pustkowia, bywa, że udajemy się w podróż dookoła świata lub w rejs, a może odbywamy wielkie-małe podróże po naszych miastach, miasteczkach, wsiach. Dzikich kniejach, polach, lasach. W jakim celu? Pewnie nie zawsze jest on jasny, nie zawsze uświadomiony. Bo czasami liczy się sama droga i to, co dzieje się z nami, gdy odkrywamy (nie)znane. Ważne, żeby mieć mapę. Albo chociaż wyobrażenie o tym, gdzie można byłoby się udać. Tak w życiu, jak i literaturze.
Z jedną z takich map zapoznaliście się przed chwilą. I, oczywiście, nie udało się na niej zaznaczyć wszystkich ważnych punktów, umieścić wszystkich ważnych, z jakiegoś powodu ujmujących historii. Jakich? Choćby W drodze Jacka Kerouaca, czyli autobiograficznego zapisu stworzonego ze spontanicznych podróży autora oraz jego przyjaciół po USA. Manifestu Beat Generation. Albo Wszystko za życie, opowieści spisanej piórem Jona Krakauera, która przedstawia losy Chrisa McCandlessa, chłopaka zainspirowanego romantycznymi wizjami Jacka Londona, który postanawia wyruszyć w podróż do serca natury, na Alaskę – uciec od cywilizacji. Reporterskich dzieł Kapuścińskiego: Cesarza, Imperium, Podróży z Herodotem, Władcy Pierścieni i Hobbita Tolkiena, Zjawy Michaela Punke... każdy z czytelników powinien jednak odnaleźć – no właśnie – własną drogę. Historie, które będą mogły coś znaczyć i które faktycznie sprawią, że czytając, będziemy mogli przeżywać nie jedno, a tysiąc żyć. Szukajcie! Czytajcie! Podróżujcie!