Czy można uwolnić się od ego?
Dlaczego jest nam coraz trudniej nawiązać bliskość z drugim człowiekiem? Co nas blokuje? Zdaniem psychologów to nasze coraz bardziej napompowane ego odgradza nas od ludzi i od samych siebie. Jak spuścić powietrze z ego i uwolnić się od jego dyktatury?
Co tak naprawdę utrudnia nam nawiązywanie i podtrzymywanie satysfakcjonujących relacji, zarówno tych bliskich – partnerskich, małżeńskich, rodzinnych, przyjacielskich, jak i dalszych: szkolnych, zawodowych, sąsiedzkich, międzygrupowych, międzywyznaniowych, międzynarodowych? Profesor Mark Leary z Duke University nie ma wątpliwości, że źródłem większości problemów, jakich doświadczają ludzie, jest ich ego. W książce The Curse of the self: Self-awarness, egotism and the quality of human life (polskie tłumaczenie mogłoby brzmieć: Przekleństwo Ja: samoświadomość i egotyzm a jakość ludzkiego życia) autor przekonuje, że typowa dla naszego gatunku skłonność do przyjmowania egocentrycznej perspektywy, wynikająca ze zdolności do autorefleksji, przeszkadza nam w osiągnięciu spokoju ducha i wprowadza zamęt w relacje.
MIEĆ RACJĘ CZY RELACJĘ?
Ego
monologuje samo ze sobą, co łatwo zauważyć, przyglądając się strumieniowi
swoich myśli. Poszukuje przy tym dowodów własnego znaczenia i odrzuca informacje,
które mogłyby je podważyć. W efekcie kreuje fałszywy obraz rzeczywistości,
prowadząc nas często do błędnych ocen i niekorzystnych decyzji, także
interpersonalnych. W wymiarze osobistego cierpienia może się to przejawiać
jałowym rozważaniem dawnych wyborów czy działań, co wpędza w depresję, albo
przewidywaniem mało prawdopodobnych zagrożeń, które aktywizują lęk.
W przestrzeni relacyjnej ego hamuje poznawanie, akceptowanie i szanowanie
innych. Blokuje trafne identyfikowanie własnych mankamentów, a także
ukierunkowuje na walkę „o rację” zamiast na budowanie wspólnoty oraz utrudnia
zażegnywanie nieuniknionych konfliktów, a nierzadko jest zarzewiem agresji
wywołującej niepotrzebne konflikty.
Rozbudowana zdolność świadomego przetwarzania informacji o samym sobie owocuje
nie tylko względnie stabilnym obrazem siebie, czyli ego, określanym
współcześnie terminem „Ja”, ale przede wszystkim umożliwia wyciąganie wniosków
z przeszłych zachowań i zdarzeń, planowanie przyszłości, tworzenie nowatorskich
idei i rozwiązań. Krystalizująca się w ego samoświadomość jest jednak
potrzebna, więc próby jej pozbycia się nie mają sensu. Zatem – jak pisał badacz
mitów i religii prof. Joseph Campbell – „Sztuka polega na tym, żeby pozbawić
ego roli dyktatora i przekształcić je w posłańca, sługę i zwiadowcę
pozostającego do dyspozycji”.
Sposobem na to może być rozwijanie pokory i wdzięczności. Praktykowanie tej
postawy w bezpieczny sposób odprowadza powietrze z nadmiernie napompowanego
ego, sprzyjając utrzymywaniu satysfakcjonujących związków.
BEZ PRZESADY – ODTRUTKA NA HIPEREGOIZM
Jakiemu
lekarzowi chętniej oddałabyś się pod opiekę – takiemu, który uważa, że zna się
na wszystkim, czy raczej takiemu, który wie, jakich umiejętności mu brakuje,
więc czasami odeśle Cię do innego specjalisty? Kogo wybrałbyś na przyjaciela –
osobę, która zostawia Cię samemu sobie, gdy jesteś w potrzebie, czy taką, która
udziela Ci pomocy? Czy wolałabyś dzielić życie z człowiekiem, który stanowczo
obstaje przy swoim, czy takim, który potrafi przyznać się do błędu?
Pokora nie należy obecnie do cech osobiście pożądanych – trudno byłoby znaleźć
poświęcony jej praktykowaniu kurs, a klienci psychoterapeutów i coachów
raczej nie zgłaszają chęci jej doskonalenia. Zdaniem prof. June Tagney z George
Mason University lekceważenie pokory jako siły charakteru wynika z mylnego
kojarzenia jej z pomniejszaniem siebie, niską samooceną i uniżonością.
Profesor Peter Hill z Biola Unverisyty przyrównuje powyższe charakterystyki do
oleju pozwalającego dobrze działać społecznym mechanizmom, a kolejne
szczegółowe badania potwierdzają relacyjną dobroczynność pokory. Przykładowo,
dr Don Davies z Georgie’a State University ze współpracownikami wykazali, że
w romantycznych związkach osoby cechujące się pokorą są bardziej skłonne do
wybaczania partnerom, przez których zostały zranione lub obrażone. Ci sami
badacze ujawnili, że ludzie pokorni są chętniej akceptowani przez innych
i osiągają w grupach wyższy status społeczny, co pozwala im tworzyć silne
i trwałe więzi. W ostatnim dwudziestoleciu przeprowadzono badania, z których
wynika, że cechujący się pokorą ludzie są pomocni, altruistyczni, chętnie
obdarzani zaufaniem przez życiowych partnerów, znajomych i pracodawców. Pokorze
towarzyszy rozwinięta umiejętność samokontroli, która sprzyja zarówno budowaniu
relacji, jak i powstrzymywaniu się przed działaniami impulsywnymi lub
ryzykownymi, takimi jak nadużywanie substancji psychoaktywnych, szybka jazda
autem czy nałogowe granie.
Leary zalicza pokorę do właściwości hipoegoistycznych (ang. hypo-egoic), czyli
takich, które poprzez ograniczanie nadmiernej koncentracji na własnym Ja
umożliwiają lepszą orientację w sytuacjach społecznych oraz podejmowanie
bardziej adekwatnych decyzji i owocnych działań. Badacz ten wraz ze swoją
studentką, Chloe Banker, próbowali uchwycić to, co w pokorze jest najważniejsze
i zarazem najbardziej specyficzne. Otóż istotą pokory okazuje się być
przekonanie, że nawet ponadprzeciętne zalety czy osiągnięcia nie uprawniają do
specjalnego traktowania. Człowiek pokorny akceptuje wyrazy uznania, nagrody
i przywileje w obszarze, w którym jest kompetentny czy zasłużony, jednak nie
w innych dziedzinach. Utalentowany i pokorny wokalista przyjmie wysoką gażę,
jednak nie będzie oczekiwać szczególnej atencji dla swoich poglądów na temat
wychowania dzieci. Wysokiej klasy pokorna biochemiczka odbierze wyrazy uznania
w laboratorium, jednak nie będzie domagała się specjalnego traktowania ze
strony męża czy przyjaciółek.
Pokora rozumiana jako brak poczucia uprzywilejowania jawi się jako
przeciwieństwo narcyzmu, karmionego „lajkami” zdobywanymi w mediach
społecznościowych dzięki odpowiedniej autoprezentacji. Jest odtrutką na typowy
dla współczesności hiperegoizm, który utrudnia lub uniemożliwia bliskość
w związkach i tworzenie przyjaznych wspólnot. Dr Pelin Kesebir z University of
Wisconsin-Madison wykazała, że gotowość zaakceptowania ograniczeń własnego Ja
i swojego miejsca w większym porządku rzeczy zmniejsza lęk przed śmiercią.
„Ciche ego”, jak Kesebir nazywa pokorę, koi egzystencjalne rozterki, otwierając
przestrzeń dla relacji zarówno z innymi, jak i z własną skończonością.
Z CZEGO SKŁADA SIĘ POKORA
Aby ją poczuć, potrzebna jest:
· względnie trafna ocena (ani zawyżona, ani zaniżona) własnych zdolności, możliwości i osiągnięć;
· świadomość swoich niedoskonałości i ograniczeń, np. braków wiedzy czy kompetencji, która przejawia się m.in. zdolnością uznawania popełnianych przez siebie błędów;
· otwartość wobec nieznanych idei, informacji niezgodnych z własnymi poglądami, cudzych punktów widzenia, np. korzystanie z udzielanych przez innych porad i wskazówek;
· spostrzeganie siebie (talentów, kompetencji, potencjału, osiągnięć, własnego miejsca w świecie) w szerokiej perspektywie, np. jako przemijalnej istoty należącej do wielkiej wspólnoty zamieszkującej Ziemię;
· traktowaniu siebie jako elementu znacznie większej całości towarzyszy niewielka koncentracja na sobie, łatwość „zapominania” o własnym Ja;
· docenianie wszelkiego istnienia i różnorakich sposobów, w jakie ludzie, a także inne istoty i rzeczy nieożywione współtworzą rzeczywistość.
DOSTRZEC DARY LOSU – SPOIWO WIĘZI
Czy istnieje słowo bardziej pomocne w budowaniu relacji niż „dziękuję”? Według Alice Walker, amerykańskiej pisarki i aktywistki, jest ono „najpełniejszym wyrazem wdzięczności, pokory, zrozumienia”. Je...