Czułość dla siebie, czułość na siebie
Czułość dla siebie i czułość na siebie oznacza, że daję sobie prawo do tego, kim jestem. A wcześniej potrzebuję sprawdzić, co to oznacza.
To
chyba najmądrzejsza moda od lat: moda na czułość. Powiedziałabym, że to słowo –
przypomniane nam przez Olgę Tokarczuk – robi ostatnio zawrotną „karierę”, gdyby
to sformułowanie tak rażąco do niego nie pasowało.
Czulsi z nas czują, że tego właśnie potrzebujemy – czułości, w obu jej
znaczeniach. Potrzebujemy swojej własnej tkliwości, delikatności, ale także
czułości naszego wewnętrznego aparatu, często zagłuszanego wcześniej przez
bitewne okrzyki czy gwizdy sędziego na różnych zawodach, w których przez lata
startowaliśmy, nie zawsze ze swojego wyboru. Czy przez całe swoje tak zwane
zarobienie nie zapominaliśmy o czułości, również tej pierwszej, być może
warunkującej wszystkie pozostałe – czułości do siebie i na siebie?
Jak ją wcielić? Co robić, żeby była w naszym życiu obecna na co dzień? Jak
być czułym wobec siebie i na siebie?
1.
Zrób sobie własną normę
Złapałam się na tym, że kiedy tylko słyszę słowo „normalny”, od razu się
krzywię. Pojęcie normy, pożyteczne przy badaniach lekarskich i innego typu
chłodnych pomiarach, robi dużo złego wtedy, kiedy służy do odcinania kawałków
tego, kim jesteśmy. Zdziwiasz. To nie jest normalne. Jak ty się ubrałaś? Kto to
widział, tak do pracy przychodzić, ty nienormalny jesteś? Ręka do góry, kto nie
słyszał takich słów. Kiedy stajemy wobec zimnego osądu, który umieszcza nas
poza „normą”, naszym odruchem jest przywołać siebie do tak zwanego porządku,
czyli zepchnąć do piwnicy jakiś swój kawałek, który w tej normie się nie
mieści. Najchętniej chodziłabyś po domu w najlepszych kieckach, ale to przecież
byłoby nienormalne? Chciałbyś mieć włosy do ramion, ale masz obawę, że
koledzy by Cię wyśmiali? Pozbawiamy się kawałków siebie, które nikomu nie
wadzą i są po prostu wyrazem tego, że jesteśmy jacyś. Każdego z nas jest jedna
sztuka na całym bożym świecie, a jednak sami siebie pozbawiamy wyrazu, żeby
uniknąć karzącego spojrzenia Surowej Komisji. Czułość dla siebie i czułość na
siebie oznacza, że daję sobie prawo do tego, kim jestem. A wcześniej potrzebuję
sprawdzić, co to oznacza.
2.
Posprawdzaj, kim jesteś
Jesteś introwertykiem? Ekstrawertykiem? Ambiwertykiem? Jaki masz styl komunikacyjny?
Czego potrzebujesz w rozmowie? Jesteś wysokowrażliwy? Jak podejmujesz decyzję?
Co Cię uspokaja? Co Cię wyprowadza z równowagi? W jakich kawałkach czujesz się
wyraźnie inny niż inni? Jeśli mamy być czuli wobec siebie, najpierw
potrzebujemy być czuli na siebie: wiedzieć, kim jesteśmy. Niestety, w szkole
nikt nas nie uczył tak zwanej inteligencji intrapsychicznej, ale dzisiaj jako
dorośli ludzie możemy to nadrobić. Można wejść na dowolną stronę z testami
osobowości i w domowym zaciszu odpowiedzieć na kilka pytań. Można włączyć
pewnego rodzaju czujnik w naszych codziennych rozmowach i zacząć siebie samych
obserwować. Kim ja właściwie jestem? Jaka jest ta istota, którą przyszło mi
być? Kiedy odrzucę blokujące wszystko inne pytanie: „Czy jestem w normie?”,
otwiera się pole do szukania prawdziwej odpowiedzi na to pytanie.
3.
Kultywuj swoje „dziwactwa”
Kiedy porzuciliśmy nerwowe pytanie o to, czy jesteśmy „normalni”, na rzecz
poznawania siebie i swoich potrzeb, kiedy w ramach czułości na siebie
zaczęliśmy widzieć, co jest nasze, a co nie, możemy zacząć przyjemną pracę
kultywowania swoich dziwactw – czy raczej tego, co Surowa Komisja nazwałaby
dziwactwami. Potrzebujesz nakrywać się kocem nawet w sierpniu? Dawaj!
Potrzebujesz spać przy otwartym oknie w styczniu? Otwieraj! Relaksują
Cię przejażdżki po mieście przy akompaniamencie heavy metalu? Wsiadaj za
kierownicę i jedź. Potrzebujesz co wieczór zamknąć się w cichym i ciemnym
pokoju i wypłakać z siebie wszystkie bodźce, które wchłonąłeś w ciągu dnia?
Zamykaj się i płacz. Kiedy zaczniemy szanować swoje własne potrzeby, może
się okazać, że nagle mamy dużo więcej energii...